niedziela, 30 sierpnia 2015

Nie potrafię żyć bez Ciebie.

Na wstępie dodam, ze ta część nie ma nic wspólnego z opowiadaniem ,,rozgrzane wspomnienia''. Na tamto nie mam już dalej pomysłu, to jest zupełnie inny pomysł.

_________________________________________________________
Ela

Jak on mógł mi to zrobić! Bezczelnie kłamał, tylko po to, żeby odebrać mi szczęście, moje największe szczęście- Krzysia. Nie umiem tego pojąć. Łącki powiedział Krzysztofowi, że spotkałam się z nim ostatnio i że się z nim przespałam. Normalnie Krzyś by w to nie uwierzył, ale ostatnio nie było między nami dobrze, pokłóciliśmy się, bo ja nadal nie wiem czego chcę. On chciał, żebym z nim zamieszkała i zdecydowała się na otwarty związek, bez żadnego ukrywania. Powiedział mi, że dopóki nie zdecyduje czego chce, nie chce się ze mną spotykać, bo bolą go moje zawahania i wtedy jak na złość napatoczył się Łącki, żeby utrudnić jeszcze bardziej nasze relacje. Musze coś wymyślić. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Leona;

,,Przyjedź, potrzebuję pogadać''

Po chwili dostałam odpowiedź;

,,Zaraz będę''

Bardzo się cieszę, że mam Leona, on zawsze mi pomaga, mogę na niego liczyć. Po 15 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi, pobiegłam otworzyć.

-Hej Elcia, jaki masz problem.- zapytał już w progu.
-Ta sprawa z Łąckim, musisz mi doradzić, co mam zrobić, żeby go odzyskać. Boli mnie to strasznie, że on uwierzył jemu, a nie mnie!- powiedziałam siadając na kanapie, wskazując Leonowi miejsce obok mnie.
-Myślę, że mam pewien pomysł, ale jest on oczywisty i pewnie sama rozważałaś już tą opcję. Po prostu z nim pogadaj, ale nie w domu, w pracy. Poproś go do gabinetu, w szpitalu tak szybko ci się nie wywinie. Powiedz mu co czujesz i w końcu się zdecyduj, czy chcesz z nim być i wiązać całe życie czy nie. Jesteś niezdecydowana, a kiedy przychodzi do rozłąki nie potrafisz normalnie żyć. To, że Krzysztof uwierzył w tą całą historię to dowód na to, że nie dajesz mu pewności co do waszej relacji, nie pokazujesz mu, że ci zależy, dlatego jest w stanie wierzyć w takie rzeczy Elka.- wydusił z siebie Leo.
-Ohhh, trudne to będzie, ale masz rację, dziękuje, zawsze potrafisz powiedzieć mi coś, co mnie obudzi i da siłę do działania.- powiedziałam przytulając przyjaciela.- Jutro jak przyjdę do pracy to wezwę go do siebie i porozmawiamy, tylko dzisiaj muszę pomyśleć co mam mu powiedzieć, żeby to miało ręce i nogi.

Posiedziałam z Leonem do 22.20 po czym on udał się do domu a ja poszłam pod prysznic i wskoczyłam do łóżka, żeby wszystko ułożyć sobie w głowie.

Do swojego gabinetu weszłam około 11.00. Poprawiłam włosy, wyrównałam oddech i zadzwoniłam do Krzysia. Poprosiłam go do siebie, czekałam jak na skazanie, nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę.- szepnęłam niepewnie, Krzysztof wszedł do środka. Wyglądał jak zwykle nieziemsko z jednodniowym zarostem.
-Prosiłaś, żebym przyszedł, stało się coś?
-Tak, chce żebyś usiadł i posłuchał do końca, co mam ci do powiedzenia.- Krzysztof bez słowa usiadł na sofie, oparł łokcie o kolana i podparł sobie brodę.
-Chciałam cię przeprosić i zaznaczyć, że Łącki kłamał, żeby zniszczyć nasz związek. Wiem dlaczego to wszystko się tak potoczyło, po prostu przez moje niezdecydowanie łatwiej ci było uwierzyć, że jestem ci niewierna, ale tak nie jest. KOCHAM CIĘ KRZYŚ! Chce tylko ciebie, proszę, wybacz mi i pozwól mi ze sobą zamieszkać, wyjść za ciebie i spędzić z tobą resztę życia.- powiedziałam jednym tchem i popłakałam się. Przez chwile nie wiedziałam co będzie dalej, Krzysiek wstał, powoli do mnie podszedł z grobową miną. Zamknęłam oczy, poczułam jego zapach i oddech zaraz przy moich ustach. Poczułam smak jego warg i byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. 
-Kocham cię Ela.- wyszeptał i złapał mnie za biodra przyciągając do ściany.
-Tak się cieszę Krzyś, czekaj, nie tutaj, chodź do mnie, jeden dzień wolnego mi nie zaszkodzi.


_____________________________
KONIEC!

Wiem, że jest śmiesznie krótkie, ale to dlatego, że jest to jednoczęściowe lekkie wprowadzające opowiadanie po tej przerwie, mam nadzieję, że odbierzecie je pozytywnie i spodoba wam się. :*

Wielki powrót?

Witam i od razu PRZEPRASZAM! Nie ukrywam, że obawiam się trochę, że straciłam moich czytelników, ale nie miałam czasu na napisanie czegokolwiek. Powiem szczerze, że teraz też nie spodziewajcie się postów co 2 dni, aczkolwiek będę coś dodawać, nawet jeśli w dużych odstępach czasowych to nie zapominam o blogu! Z tego co wiem, to był jeszcze jeden blog na ten temat, ale został już zamknięty, więc zostałam tylko jaaa! ♥ Dobra, to takie małe przywitanie, uciekam pisać opowiadanie, dodam jeszcze dzisiaj lub jutro ale postaram się dziś robaczki :*

Zdjęcie na powitanie  ♥!♥

sobota, 25 kwietnia 2015

Rozgrzane wspomnienia cz.4

Elżbieta

Otworzyłam oczy, nie wiedziałam co się ze mną stało. Wygląda na to, że zemdlałam. Rozejrzałam się dookoła. Nadal byłam w mieszkaniu Krzysztofa, siedział obok mnie ze szklaną wody.

-Ela, jak dobrze, że jesteś.-wyszeptał.
-Co się stało?-zapytałam zdezorientowana.
-Zemdlałaś, zupełnie nie wiem dlaczego, jesteś chora? Coś ci dolega?
-Nic mi nie jest, to z nerwów, ze zmęczenia i tyle. Słuchaj, z tego co wiem niedługo zaczynasz dyżur, a ja chciałabym już wrócić do domu. Możesz wezwać nam taksówkę?-zapytałam.
-Nie. Nie mogę. Odwiozę was, zdążę do pracy, a po drodze odstawie was bezpiecznie do domu.- powiedział z troską w głosie.

Nie miałam siły protestować. Podniosłam się powoli z kanapy i poszłam spakować rzeczy Ignasia. Krzysztof odwiózł nas do domu. Ewidentnie potrzebny był mi odpoczynek.

________________________________________________________________
Nie jestem przekonana co do tego wyjazdu. Nie chce zostawiać Ignasia samego. Leon zafundował mi weekend nad jeziorkiem. Tylko ja i natura. Nie ukrywam jest mi to potrzebne, ale też nie wiem, czy to dobry pomysł abym siedziała tam i biła się z myślami. Synek ma zostać u Alicji, Leon obiecał pomóc. Im ufam bezgranicznie, nie obawiam się o małego. Świetnie bawi się z Kubą, poza tym uwielbia Alę. Zazwyczaj jak nie miałam z kim go zostawić prosiłam ją o pomoc. Na pewno nie chce zostawiać dziecka z Krzysztofem, mogłoby być to dla niego za bardzo stresujące. Od zdarzenia w jego mieszkaniu minął miesiąc. Zabiera Ignasia na spacery, nie ukrywam, że zaczął się do niego przywiązywać, co nie zmienia faktu, że nie chce na razie powierzać mu syna na tak długi czas.
Spakowałam do walizki stój kąpielowy i byłam już gotowa do wyjazdu. Wyszłam z domu i zapakowałam się do samochodu. Po niespełna 2 godzinach drogi dotarłam do tego bajecznego miejsca. Spa nad jeziorkiem. Domki były bardzo ładne. Udałam się do recepcji, otrzymałam kluczyk od domku i pospiesznie się do niego udałam. Moim oczom ukazał się bardzo miły widok. Czyste i przestronne miejsce. Siadłam na łóżku i wygładziłam ręką prześcieradło rozglądając się dookoła.
Od tego incydentu w mieszkaniu Krzysia nic szczególnego się nie wydarzyło. Stał się dla mnie taki zimny. Powiedział do mnie kiedyś: Nie ma we mnie nienawiści, ani żalu, jest tylko świadomość własnej bezużyteczności.

Te słowa utkwiły mi mocno w pamięci. Powiedział jeszcze coś w stylu, znienawidziłaś mnie, wolę z tobą nie rozmawiać, niż rozmawiać i czuć to obrzydzenie, które do mnie posiadasz. Od tamtego czasu wymieniamy tylko chłodne zdania. Ma rację, ja nie potrafię okazać mu sympatii, pomimo, że ją posiadam. Wzbudza we mnie tak skrajne emocję, że nie potrafię ich kontrolować. Tak jakbym nie potrafiła przyznać się sama przed sobą, że coś między nami jest. Kiedy go widzę, nie potrafię zdobyć się nawet na małe życzliwe słowo w jego kierunku. Ale kiedy nie ma go przy mnie, na przykład teraz, mam nieodpartą chęć przytulić się do niego. Nie radzę sobie z tym. I to właśnie teraz kiedy on odpuścił, mnie zaczyna zależeć cholera!

Rozpakowałam się, wypiłam kawę i zastanawiałam się, co mogę ze sobą zrobić. Postanowiłam wybrać się nad jezioro. Kiedy leżałam już na kocu wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Leona, po kilku sygnałach usłyszałam głos przyjaciela.

-Witam Panią Bosak!
-Hej Leoncjo.- odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-I jak tam wypoczynek?
-Trwa, naprawdę jest bajecznie, dziękuje Wam za ten wyjazd.
-Nie ma sprawy, tylko żeby ci nie przyszło do głowy pracować.
-Dobrze proszę pana! Powiedz mi, nie bez powodu wybrałeś to miejsce prawda?
-Jest po prostu bajeczne, myślałem, że będziesz zadowolona.
-Ale pamiętasz, że to właśnie tutaj ja i Krzysztof staliśmy się....parą?
-No tak, ale Ela, nie bądź taka sentymentalna.- zaśmiał się Leon.- przepraszam ale muszę lecieć na SOR, odezwę się niebawem.

Rozejrzałam się dookoła, była tak spokojnie, nie chciałam rozmyślać o tym co było ani co będzie. Wieczorem położyłam się do łóżka i zadzwoniłam do Ali. Kiedy upewniłam się, że z małym wszystko w porządku poszłam spać.

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju, wstałam i leniwie udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. No właśnie, ale do czego byłam gotowa? Co miałabym robić, kolejny dzień nudy. Postanowiłam wybrać się na spacer. Szłam wzdłuż drogi i napawałam się świeżym powietrzem. Nagle usłyszałam samochód. Odwróciłam się i zobaczyłam za kierownicą Krzysztofa! Oniemiałam. Zatrzymał się koło mnie i otworzył okno.
-Może panią podwieźć?
-Ty chyba żartujesz! Co ty tutaj do cholery robisz?!-wrzasnęłam na niego.
-Wsiadaj, wszystko ci wyjaśnię.- powiedział.
Wsiadłam do auta i zawiesiłam na nim wzrok, usłyszałam głos Ignasia, spojrzałam za siebie. Z tyłu na tylnym siedzeniu zobaczyłam synka w foteliku.
-Co wy tutaj robicie.- zapytałam zdziwiona.
-Nalegałem, żeby Leon powiedział mi, gdzie pojechałaś, bez zastanowienia wziąłem Ignacego i jesteśmy.
-Ale po co? Ja miałam być tutaj sama, odpocząć.
-Tak, ale powiedzmy sobie szczerze, nie potrafisz być na dłuższą metę sama, zaraz zaczęłabyś pracować, albo wróciłabyś do domu.- powiedział i spojrzał na mnie z przekonaniem.
-Nie prawda, chciałam odpocząć.
-A ja myślę, że zaprzeczasz sama sobie, a ja chciałem to wykorzystać żebyśmy mogli spędzić ten czas we 3. Ignaś mógłby się do mnie przyzwyczaić. 
-Jedźmy do ośrodka.- powiedziałam patrząc przed siebie.

Nie ukrywałam swojego niezadowolenia, to się nie może dobrze skończyć. Dojechaliśmy do ośrodka, Krzysztof wynajął domek, a potem ulokował rzeczy Ignasia u mnie. 

-No, to masz chyba wszystko, przenośne łóżeczko rozłożone, wózek, ciuszki.
-Tak, dziękuje.
-Ja już pójdę, mój domek jest o dwa dalej od twojego, gdyby coś, to przychodź, zdzwonimy się później.

Krzysztof wyszedł a ja zostałam sama, opadłam na łóżko i nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachowywać, co teraz będzie?! Ukołysałam Ignasia na małą drzemkę. Swoją droga nieźli spryciarze, knuli za moimi plecami. Wzięłam telefon i wybrałam numer Leona.
-Helo?- usłyszałam niepewny głos w słuchawce.
-Wiesz, że cię zabije!
-Oj Ela, ty nawet nie wiesz jak mu zależało! On chce tylko poprawić relacje ze swoim synem, nie miałem serca odmawiać.
-Kurwa, Leon, miękkie serce- twarda dupa.- krzyknęłam.
-Przepraszam.
-Dobra, co się stało to się nie odstanie, muszę kończyć, narazie.-powiedziałam i się rozłączyłam.

Zorientowałam się, że nie zostawił mi smoczka dla Ignasia. Wyszłam po cichu z domku i udałam się do Krzysztofa, zapukałam i po chwili drzwi się otworzyły.

-Zapomniałeś o smoczku, wole mieć, bo jak mały się obudzi to może być niezły szum.
-A tak, został w mojej teczce, proszę.- powiedział podając mi smoczek.
-Widziałaś?- zapytał.
-Co widziałam?
-Numer pokoju.
Odchyliłam drzwi i zobaczyłam na nich numer 7. Pamiętna siódemka. 
-Ah, faktycznie, cóż za zbieg okoliczności.- westchnęłam.
-Tak, pamiętasz, to właśnie w tym domku pierwszy raz się kochaliśmy.
-Krzysztof proszę, przestań.- ucięłam mu w pół zdania.
-Chodź, pokaże ci coś.-pociągnął mnie za rękę do pokoju i odchylił materac z łóżka.
-Nasz robota.- roześmiał się i pokazał mi wyłamaną deskę w łóżku.
-Nadal nie wymienili.- powiedziałam i uśmiech przemknął mi przed nosem.-Muszę iść, mały śpi, zostawiłam go samego.- odwróciłam się i wyszłam z domku.

Wróciłam do siebie, Ignaś cały czas spał. Zastanawiałam się, po co Krzyś zaczyna te swoje gierki, one już na mnie nie działają....chyba.


KONIEC 

Wiem, że krótka, ale niestety nie dysponuje ostatnio ani czasem, ani weną. Jeśli chcecie żebym ciągnęła dalej to opowiadanie to komentujcie. Jeżeli wam się nie podoba to wymyślę jakiś szybki zwrot akcji i je zakończę i zacznę pracę nad nowym.






poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Przepraszam

Najmocniej przepraszam, ale ostatnio kompletnie nie mam czasu, w weekend imprezuje i odpoczywam,  a w tygodniu zawala mnie nauka! Szczególnie, że czekają mnie teraz egzaminy, więc rozdział będzie nieprędko. :/

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozgrzane wspomnienia cz.3

Wpadłam do mieszkania Krzysztofa jak poparzona.

-Do cholery, wiesz jak mnie wystraszyłeś!- wykrzyknęłam i porwałam Ignasia z jego rąk.
-Przepraszam, ale on płacze od 3 godzin, nie można go uspokoić, kompletnie nie mam pojęcia dlaczego. Dałem mu herbatkę, proszek na kolkę i nic.- odparł zdezorientowany Krzysztof.
-Może po prostu tęskni za mną? Nie pomyślałeś o tym? Nigdy wcześniej nie zostawiałam go z obcymi na noc.- powiedziałam odwrócona do niego plecami.
-Nie musiałaś....-urwał w pół zdania i wyszedł z pokoju. 

Mały po chwili się uspokoił, chyba faktycznie nie wiedział gdzie jest i tęsknił za mną. Ukołysałam go do snu i odłożyłam do wózka. Wyglądał tak spokojnie. Postanowiłam, że pójdę do Krzysztofa. Wyszłam z pokoju i udałam się do salonu. Siedział na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach.
-Przepraszam.-wydusiłam z siebie po chwili.
-Nie masz za co, oboje wiemy, że masz rację. To mój syn, który mnie nie zna. Ma najgorszego ojca na świecie, kocham go, ale moje zachowanie za cholerę tego nie pokazało, zależy mi. Ale teraz jest za późno, wszystko na czym mi zależy odeszło bezpowrotnie. Przepraszam.-wyszeptał ze łzami w oczach i wyszedł do łazienki. 

Krzysztof


Płakałem jak małe dziecko. Nie wiedziałem co zrobić, byłem bezradny. Moje dziecko mnie nie zna, kobieta mojego życia jest tak bardzo obojętna jakby wypaliło się w niej całkowicie uczucie do mnie. Nawet sympatia, jest taka zimna i oschła. Łamie mi to serce. Co mogę zrobić? Uciec? Dopiero wróciłem, żeby podjąć walkę i chce rozbić się na pierwszym zakręcie do cholery?! Wstałem i pewnym krokiem wszedłem do salonu. Elżbieta siedziała na kanapie zapatrzona w okno.  Kiedy zorientowała się, że wszedłem zwróciła się w moją stronę.

-Odwieziesz nas?
-Uważam, że to zły pomysł. Jest 3 w nocy, nie lepiej jakbyście zostali tutaj do rana?- zapytałem drżącym głosem.
-Nie sądzę, że to dobry pomysł. 
-Ale ja nalegam i tak wszyscy mamy już zarwaną noc. Ja położę się tutaj a ty idź do Ignasia.
-Dobrze, ale żeby było jasne, to nic nie znaczy.- powiedziała podnosząc się z kanapy.

Elżbieta


Niechętnie przystałam na jego propozycję, Nie było mi na rękę zostawać w jego mieszkaniu. Rozejrzałam się po jego sypialni. Synek spał spokojnie. Mój wzrok zatrzymał się na ścianie nad jego łóżkiem. Wisiała tam antyrama moich zdjęć. Pamiętam je. Kiedyś zafundował mi sesję zdjęciową na walentynki i raz na święta, Zawsze powtarzał, że jestem fotogeniczna i uwielbia mnie na zdjęciach.

 

 Byłam w szoku. Wybiegłam szybko z pokoju. 
-Krzysztof cholera!-krzyknęłam stawając obok kanapy, na której leżał. Zerwał się szybko na nogi.
-Boże Ela, co się stało!?-zapytał zdezorientowany.
-Co to ma znaczyć?-powiedziałam drżącym głosem wskazując palcem na drzwi sypialni.
-Ale jak? O co Ci chodzi?
-O te zdjęcia, jesteś nienormalny? Ołtarzyk sobie zrobiłeś?-krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. Krzysiek odwrócił automatycznie głowę. Po chwili spojrzał mi w oczy.











-Toje zdjęcia to wspomnienia, czegoś wspaniałego. Powiedź, aż tak mnie nienawidzisz?-zwrócił się do mnie z lekką irytacją.

Zabrakło mi słów, nie wiedziałam co powiedzieć.
-Uderz mnie jeszcze raz, proszę, tylko patrz mi przy tym prosto w oczy. Wtedy uwierzę, że nic nas już nie łączy.-powiedział stanowczo.
Nie wytrzymałam. Wybiegłam z pokoju. Położyłam się na łóżku w sypialni Krzysztofa. Pościel pachniała nim.  Łzy strumieniami spływały mi po policzku. Ja już sama nie wiem czego chce. Po co on wrócił, czego on ode mnie chce. Chce miłości, związku? Ja na prawdę czuję do niego nienawiść, żal, ale zarazem pożądanie. Czuje się przy nim nieswojo, ale zarazem spokojnie i bezpiecznie. Nie rozumiem jak mogę mieszać w sobie tak skrajne emocję. Zmęczona płaczem po chwili zasnęłam.

Obudził mnie płacz Ignacego. Wstałam do niego i przeniosłam go z wózka na łóżko. Poleżałam z nim chwilę, dopóki nie rozbudził się całkowicie. Spojrzałam na ekran telefonu. Była dopiero 9.00. I tak późno jak na młodego, on zazwyczaj urządza pobudki między 7.00 a 8.00. Podniosłam się z łóżka, wzięłam synka na ręce i udałam się z nim do kuchni. Krzysztof chyba brał prysznic, bo słyszałam strumienie wody. Na stole leżało przygotowane śniadanie, Przy stole zauważyłam siedzonko dla dziecka. Postarał się, chociaż raz. Posadziłam Igiego w siedzonku, zrobiłam mu mleko i nakarmiłam go. Wtedy do kuchni wszedł Krzysztof. Nie miał na sobie koszulki, był w samych bokserkach. Nie ukrywam, widok ten działał na mnie na różne sposoby. 
-Cześć.-powiedział smutno.
-Witaj, my już wychodzimy. Chciałam tylko nakarmić małego.-powiedziałam podrywając się z krzesła.
-Dlaczego nie zjesz śniadania?
-Nie mam apetytu, poza tym nie wyglądam najlepiej, chciałabym wrócić już do domu.
-Rozumiem, wyglądasz jak zwykle świetnie.-powiedział nalewając kawy.-proszę, napij się chociaż.-podał mi szklankę.
-Dziękuje,-odpowiedziałam biorąc kawę do ręki, upiłam łyk i spojrzałam kontem oka na Krzysztofa. Stał oparty o blat kuchenny i patrzył w okno. 
Nie miałam nastroju, ogarnęła mnie melancholia. Nie umiałam nawet udawać, że wszystko jest w porządku, bo nie jest.

Krzysztof


Siedziała taka smutna, widziałem, że wewnątrz toczy ze sobą walkę. 
-Pomożesz mi?-zapytałem.
-W czym?-odpowiedziała zaniepokojona.
-Nie poddam się. Nie wyobrażam sobie nie mieć kontaktu z Ignasiem. Sam nie jestem w stanie sobie z tym poradzić, jak sama zauważyłaś, on nie jest do mnie przyzwyczajony. Chce to zmienić, mam zamiar zabierać go na spacery, widywać się z nim regularnie, żeby się do mnie nauczył. Ale dobrze by było, gdyby czasem też spędził u mnie noc, w końcu się nauczy. Musiałabyś wtedy być tutaj z nim, tak szybciej dojdziemy do porozumienia. Sama rozumiesz.
-Pomogę Ci, ale co do tych nocy, to nie, Krzysztof, nie mogę się zgodzić.
-Proszę przemyśl to jeszcze.-odpowiedziałem.
-Dobrze, ja już pójdę.

Ela wstała z krzesła, zachwiała się i po chwili upadła na podłogę.

-O cholera, Ela, co się dzieje?!


KONIEC


_______________________________

Prezent na święta- rozdział. Tak jak obiecałam, dzisiaj dodałam! Wiem, że krótki ale ja wolę krótkie ale konkretne, niż lanie wody :) Czekam na komentarze :3 Wesołego Alleluja






sobota, 28 marca 2015

Rozgrzane wspomnienia cz.2

Nie wiem czy potrafię o nim zapomnieć, próbowałam sobie wytłumaczyć, że jego powrót nic nie zmieni. Tobiasz i nasz związek, to skomplikowane. Pociągał mnie fizycznie, poza tym wiedziałam, że jemu zależy. Dba o mnie, pomaga mi, ale ja czuję, że nie potrafię obdarzyć go miłością i nie będę w stanie tego zrobić! Teraz kiedy on wrócił, zmusił mnie do podjęcia decyzji. W jedną, czy w drugą stronę, chce spokoju, bezpieczeństwa, miłości, pomocy, ale przecież od tego mam przyjaciół. Nie chcę dalej go krzywdzić. Słowa Krzysztofa były trafne. Nie kochałam go, to był fakt. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.

-Proszę.- zawołałam.
-Hej Ela, jak tam dzisiejsze samopoczucie?
-Jest okey Leoś.- powiedziałam próbując ukryć, fakt, iż płakałam.
-Ej, przecież widzę, że coś jest nie tak.
-No więc...-zaczęłam mówić i usłyszałam dźwięk sms-a. Odblokowałam telefon i przeczytałam wiadomość:

,, Mam nadzieję, że dzień mija bezstresowo, ja byłem z małym u fryzjera, włoski odcięte, tak jak prosiłaś.''

Wiadomość od Tobiasz, boże co ja mam zrobić. Dołączył do tego zdjęcie małego.  Nie miałam siły odpisać, ponownie zwróciłam się do Leona.

-Rozmawiałam z Krzysiem, trochę namieszał mi w głowie.
-Ela, ale ty chcesz z nim....-zapytał niepewnie Leon.
-Nie, właśnie chodzi o to, że nie chcę, ale uświadomiłam sobie, że nie chce też Tobiasza. Powrót ojca Ignasia wpłynął na mnie, wiesz, że nie potrafię patrzeć na niego obojętnie, ale na razie nie chce się wiązać, szczególnie z Krzysiem, on mnie zranił, ja zraniłam jego, trudno, stało się. Ja po prostu nie chcę marnować życia Tobiaszowi, u boku starej baby na pewno nie będzie miał szczęśliwego życia!
-Co do tej baby, to się nie zgodzę, ale wiesz jakie miałem zdanie o Tobiaszu, nie przepadam za nim, to jeszcze młody chłopak, nie jest gotowy na stabilizację, sama rozumiesz. Masz nas, to z pewnością ci wystarczy, ja Alicja, Beata wszyscy cię wspieramy. Ala wspominała nawet, że Kubuś strasznie fajnie bawi się z Inim.- powiedział Leoś z taką lekkością, że aż mi ulżyło.
-Dziękuje ci, chyba czeka mnie poważna rozmowa z Tobiaszem, muszę lecieć, bo obiecałam, że zmienię go przy małym o 18.00. Z tego co wiem to ty też kończysz dyżur, może wpadniesz na lampkę wina o 19.00? Pogadamy, posiedzimy, dawno nie mieliśmy na to czasu.-zwróciłam się do przyjaciela.
-Z chęcią, na pewno będę. Narazie..-odpowiedział i wyszedł z gabinetu.

Co prawda była dopiero 16.00, ale postanowiłam pojechać już do domu. Chciałam od razu załatwić wszystko z Tobiaszem, wzięłam torebkę i wyszłam z budynku szpitala. Weszłam do samochodu i opaliłam silnik. Po 15 minutach byłam już pod domem. Weszłam do środka. Ignacy bawił się na dywanie, a Tobiasz sprawdzał pocztę.

-O hej słońce.-podszedł i chciał mnie pocałować w usta, ale ja odwróciłam głowę i buziak spoczął na moim policzku.- Coś się stało?-zapytał zaniepokojony.
-Chciałam pogadać, możesz zrobić mi herbaty?- zapytałam.
-Okey.

Zdjęłam buty i kurtkę i podreptałam na dywan żeby przywitać się z synkiem, widok był przesłodki. Ignaś zafascynowany leżał i wpatrywał się w kota. (zasadniczo nie lubię kotów, to kot Tobiasza)
Pocałowałam małego i odwróciłam głowę w stronę kanapy na której siedział Tobiasz nerwowo ruszając nogami.
Usiadłam koło niego.
-Słuchaj, chodzi o to, że...cholera nie wiem jak to powiedzieć.-miotałam się.
-Nie chcesz ze mną być, powiedź to wprost.
-Nie chce, ale nie dlatego, że jesteś zły. Jesteś opiekuńczy, bardzo mi pomagasz i zawsze mogę na ciebie liczyć. Ale jesteś za młody na stały związek i stabilizację a ja tego właśnie oczekuję. Wiem, że to może zaboleć, ale ja cie nie kocham.- wydusiłam z siebie.
-Spodziewałem się tego, on wrócił i zrywasz.
-Nie chodzi o to, nie chce marnować ci życia, a co do Krzysztofa, to nie chce do niego wracać. Nie mogę cię dłużej krzywdzić.- zwróciłam się do niego z nadzieją w głosie.
-Po tym, jak opowiadałaś mi o twojej relacji z nim, to już wtedy uświadomiłem sobie, że masz w głowie tylko jego. Pogodziłem się z tym, ale miałem nadzieję, że nie wróci. Nie chcę cię unieszczęśliwiać, jeśli mnie nie kochasz, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko odejść.- powiedział i skierował się w stronę sypialni. Siedziałam jak wryta na kanapie. Wyszedł po chwili z walizką. Podszedł pożegnał się z Ignasiem, wziął kota na ręce i wyszedł bez słowa. Nie zrobił awantury, nie walczył....Zrozumiał, cieszyło mnie to. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że to długo nie potrwa.

Wstałam z kanapy i wzięłam małego na ręce. Udałam się z nim do kuchni i nakarmiłam go. Chwilę się z nim pobawiłam, kiedy była 18.00 zaniosłam go do łazienki i wykąpałam. Uśpiłam go i szybko wzięłam prysznic, tak, żeby zdążyć przed przyjściem Leona. Usłyszałam dźwięk dzwonka, pobiegłam do drzwi.

-Witam panią dyrektor.- przywitał się Leoś i wszedł do środka z kartonem pizzy.
-O pizza, przyda się. Mam wino.- odparłam ucieszona.
-Powiedz mi, nie ma kota, nie ma Tobiasza?- zwrócił się do mnie.
-No tak.....powiedziałam mu wszystko, zareagował dość spokojnie. W sumie, on też nie wróżył naszemu związkowi zbyt długiej przyszłości.- powiedziałam lekko zamyślona.
-Eluś, może to i dobrze, że tak się stało.- powiedział i mnie przytulił.- dawaj te kieliszki mała.
-Ach, dziękuje, że jesteś. Siadaj ja zaraz podam pizze i winko.
-Nie masz za co mi dziękować, taka moja rola, kocham cię jak siostrę zawsze możesz liczyć na moje wsparcie, a powiedz mi jak z Krzyśkiem?
-No co, Krzysiek poprosił o widywanie się z synem w weekendy, zgodziłam się nie chce mu tego utrudniać. Złożył też podanie o pracę, również rozpatrzyłam je pozytywnie, chyba żałuję...-wyszeptałam niepewnie.
-Dlaczego żałujesz?
-Dzisiaj był u mnie, parę zdań, chwila rozmowy i namieszał mi w głowie. Nie chce go, ale nie wiem czy będę umiała go odtrącić. Jak na razie nie chce żadnego związku, a z tego co on mówił da mi spokój. Boję się, że mi się to nie uda.
-Spokojnie, od przeznaczenia nie uciekniesz. wiem, że będzie to trudne, ale jakoś ułożysz sobie to życie.- stwierdził Leoś.

Siedzieliśmy do późna, wypiliśmy trochę wina, więc zaproponowałam, aby Leo został na noc i przespał się na kanapie w salonie. On z chęcią się zgodził.

______________________________________________

Piątek, to dzisiaj Krzysztof przychodzi po małego, zabiera go do siebie na weekend. Będzie to dla mnie trudne, nie pamiętam kiedy rozstałam się z Ignasiem na dwa dni. Usłyszałam pukanie do drzwi. Niechętnie je otworzyłam, do środka wszedł Krzysztof.

-Hej, mały gotowy?- zwrócił się do mnie uradowany.
-Tak.- odpowiedziałam zasmucona.
-Coś się stało?-zapytał zaniepokojony.
-Nie, po prostu nie jestem przyzwyczajona do tak długiej rozłąki z Igim.
-Rozumiem co czujesz, ale ja też chce mieć syna....
-Pozwól, że tego nie skomentuje.- odparłam i podałam mu torbę z rzeczami synka.
-Odwiozę go w niedziele popołudniu. No to co, do zobaczenia.
-Jakby coś się stało, od razu dzwoń.- zwróciłam się do Krzysztofa, który wychodził właśnie z domu.

Odeszli a ja zostałam sama w mieszkaniu, miałam kompletnego doła, czułam, że zostaje sama. Przez chwilę przeszło mi nawet przez myśli, co by było, gdyby on odebrał mi syna.....to nierealne!
Poszłam do sypialnie i położyłam się w łóżku z książką, dawno nie miałam czasu na chwilę relaksu. Zanim spostrzegłam, oczy same mi się zamknęły i zasnęłam.

Około 01.30 obudził mnie telefon, na wyświetlaczu zobaczyłam KRZYSZTOF i krew zmroziła mi się w żyłach. Co mogło się stać?!


KONIEC
______________________

Wiem, że rozdział jest mały, ale tylko takim sposobem mogę wam coś dodać. Nie mam teraz zupełnie czasu, więc lepiej to niż nic. Postanowiłam, że jeśli nie mam czasu, to postaram się napisać chociaż coś krótkiego. Mam nadzieję, że wam się spodoba! :) Obiecuję, że w następnym tygodniu pojawi się coś nowego. :D








piątek, 20 marca 2015

Rozgrzane wspomnienia cz.1

To dzisiaj, ta impreza, cholera, nie jestem na nią gotowa, minął rok.....
___________________________________-

A tak od początku, to zaczęło się od tego, że byłam z Krzysztofem już bardzo blisko. Staliśmy się parą. Okazało się, że jestem w ciąży- wielkie zaskoczenie, ciąża w wieku 42 lat! Jednak oboje cieszyliśmy się z tego dziecka. Aż do pewnego momentu. Pojawiła się stara przyjaciółka Krzysztofa. Czarowała, omotała, zabrała mi go! Z tego co mi mówił wzbraniał się na wszystkie sposoby, ale kiedy zobaczyłam jego maile, jego i tej Emilii, zrobiło mi się niedobrze. Było to już pod koniec mojej ciąży. Przeżyłam wiele złego, na szczęście Ignacy urodził się 16 września, cały i zdrowy. Rozstaliśmy się z Krzysztofem, ja straciłam do niego zaufanie, on nie chciał już dłużej udowadniać mi, że jest czysty. Może i mnie nie zdradził, ale zranił. Płacił alimenty, ja wychowywałam dziecko sama, Janek był już dorosły, więc pomagał mi, mama też zawsze była blisko. Przestałam tęsknić. Wyleczyłam się. On wyprowadził się do Wrocławia pół roku temu, czyli niedługo po narodzinach Ignacego. Teraz moje szczęście miało 8 miesięcy i byłam zasadniczo szczęśliwą, ale zranioną młodą mamą. Bałam się spotkania po tak długim czasie, bałam się, że wszystko wróci. Spotkanie, hmmm, urodziny Leosia, huczne urodziny. Nie mogę go winić za to, że zaprosił Krzysztofa, ale też nie mogłam odmówić mu udziału w przyjęciu, w końcu to mój najlepszy przyjaciel, ostatnio był obecny w moim życiu praktycznie 24 godziny na dobę.

W końcu zebrałam się, uczesałam, pomalowałam i założyłam czarną luźną sukienkę oraz wysokie koturny. Wyglądałam.....stosownie i odpowiednio. Nie miałam okazji na żadne takie wyjście odkąd urodził się mały, pochłonął mój cały czas i energię. Zeszłam do salony, mały spał w wózku, podeszłam do niego i pocałowałam go w czółko.

-Mamusiu, ja wchodzę, dziękuje jeszcze raz, że zgodziłaś się z nim zostać. Do jutra.-wyszeptałam do mamy, aby nie obudził synka. Mama na co dzień mieszka sama, ale tym razem zgodziła się zostać z nim u mnie w mieszkaniu. 
-Przecież wiesz, że to moje oczko w głowie, nie ma problemu, baw się dobrze. Papa.-odpowiedziała mi mama. 

Wyszłam i wsiadłam do taksówki, kiedy znalazłam się pod klubem usłyszałam głośno grającą muzykę i energicznym, pewnym krokiem weszłam do środka. Byłam pewna, że wyleczyłam się z niego i wspomnienia nie wrócą, myliłam się. Zobaczyłam Krzysia i Leona stojących przy barze, roześmianych, szczęśliwych. Poczułam się jak za starych dobrych czasów, kiedy byliśmy we 3 nierozłączni...taaa do czasu.
Wszystko wróciło, żal, nienawiść, miłość, pożądanie, chęć zemsty WSZYSTKO uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, aż zrobiło mi się niedobrze. Ale ocknęłam się i podeszłam do nich.

-Hej. powiedziałam niepewnie.
-Elusia, witaj!- krzyknął Leon. Złożyłam mu życzenia i wręczyłam mały prezencik.
-Cześć Elżbieta.- usłyszałam przygaszony głos Krzysztofa.-Chciałbym pogadać, możemy wyjść na zewnątrz, tutaj jest tak głośno, że nie da się skupić myśli.- wypalił.
-Tak od razu, już? No dobrze, chodźmy.- odparłam i skierowałam się do drzwi wyjściowych.

Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz przez chwile panowała krępująca cisza. Krzysztof zapalił papierosa (kurde od kiedy on pali) i zaczął mówić.

-Ja nie będę przepraszał cie kolejny raz, nadal czuję coś do ciebie i wiem, że to ja zawaliłem. Podejrzewam, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale chciałbym zobaczyć mojego syna. Masz jakieś jego zdjęcie.

-Hmm...tak tak, mam.-powiedziałam i wyciągnęłam z torebki telefon. Znalazłam zdjęcie Ignasia, które zrobiłam wczoraj, podałam mu telefon.- To twój syn.



W jego oczach pojawiły się łzy, szybko je otarł i oddał mi telefon.

-Mam najpiękniejszego syna na świecie.-wyszeptał.

-Słuchaj, nie musisz rozpaczać, to ty nie chciałeś kontaktu, ja nie zabroniłam ci spotkać się z nim, zabrać na weekend, albo chociaż na spacer. Ty się nie odezwałeś, olałeś nas.

-Wiem, ale ja po prostu musiałem wszystko przemyśleć, musiałem zastanowić się, jak będzie wyglądało dalej moje życie. Wracam do Torunia, do pracy w szpitalu. Powinnaś dostać moje podanie o przyjęcie w poniedziałek.

-Jeśli chcesz wiedzieć, to mało mnie to obchodzi, nie zabronię ci kontaktu z Ignasiem, ale ja nie chce rozdrapywać raz. Mam kogoś i pomału zaczęłam układać sobie życie na nowo. Przyjmę cię, bo nie chce mieszać życia prywatnego z zawodowym. Uważam, że to nie jest dobry moment na takie dyskusję, nie będziemy psuli Leonowi imprezy, wróćmy tam i zachowujmy się jak ludzie.
-Kim jest ten nowy? Jest dobry dla naszego synka? Jest dobry dla ciebie?- zapytał przez zęby.
-Nie powinno cię to interesować, zresztą, poznasz go, zaraz powinien tutaj być.

Tak, pominęłam ten ważny wątek w moim życiu, 2 miesiące temu związałam się z Tobiaszem. Jest ode mnie młodszy, ale jest bardzo dojrzały emocjonalnie. Jest lekarzem, pracuje w szpitalu, przyjęłam go zaraz po odejściu Krzysztofa. I jakoś tak wyszło. 

-O to właśnie on, podjechała jego taksówka.
-Kurwa, dlaczego ja o ciebie nie walczyłem do końca.- usłyszałam.
-Może po prostu tak miało być.- szepnęłam i skierowałam się w stronę taksówki Tobiasza. Po chwili razem weszliśmy do klubu.


Krzysztof


Cholera, kiedy zobaczyłem jak czule wita się z nią miałem ochotę podejść i przypierdolić mu w pysk. To co czułem do Eli, to jedyne tak mocne uczucie w moim życiu. Nigdy się z niej nie wyleczyłem, dobrze wiedziałem, że ona też nadal o mnie myśli, widziałem to w jej oczach. Próbowała zapomnieć, zatkać pustkę po mnie tym szczylem. Jedno wiem na pewno, muszę o nią zawalczyć, o nią i o nasze dziecko. Nie ominie nas poważna rozmowa. Wróciłem do klubu i przez resztę wieczoru próbowałem zachowywać się naturalnie, chociaż czułem, że w środku rozdziera mnie na pół.

Elżbieta


Zabawa była przednia, w sumie obecność Krzysztofa nie była aż taka przerażająca, ale kiedy patrzył na mnie i na Tobiasza czułam się dość niezręcznie. Wróciliśmy do mieszkania koło 2 w nocy, weszliśmy po cichu, żeby nie obudzić mamy, ani Ignasia. Jednak zaraz po przestąpieniu progu usłyszałam jego płacz i cichy, spokojny głos mojej mamy, która śpiewa mu kołysankę. 

-Kurde, a miałam nadzieję, że położę się spokojnie spać.-westchnęłam.
-Położysz się koteczku, ja do niego pójdę.
-Dziękuje skarbie.- odpowiedziałam i skradłam mu buziaka.

Słyszałam jak mama zamyka drzwi od pokoju gościnnego, pewnie jest zmęczona, nie dziwie się. Ostatnio mały daje nam popalić, na szczęście Tobiasz działa na niego kojąco, oprócz mnie tylko on potrafi go tak szybko uspokoić, mam w nim ogromne wsparcie. Ciesze się, że go mam, ale cholera, nie umiem zapomnieć obrazu łez Krzysia, kiedy zobaczył zdjęcie małego. To co było między nami było tak silne, że każdy najmniejszy bodziec i wszystko wraca. Starałam się nie myśleć już o niczym więcej, słyszałam, że mały się uspokoił a woda w łazience się lała. Co oznaczał, że sytuacja opanowana a Tobiasz bierze prysznic. Położyłam się na łóżku i szybko zasnęłam.

Rano obudziłam się dość wypoczęta, o cholera nic dziwnego, na zegarku była już godzina 10.30! Szybko zerwałam się z łóżka, poranna toaleta, prysznic i chwilę przed 11.00 znalazłam się w salonie. Chłopaki bawili się radośnie na dywanie, poszłam do lodówki i zrobiłam sobie kanapkę.

-Oj, jaki piękny widok. Takie poranki to ja mogę mieć codziennie.- zwróciłam się w kierunku Tobiasza.
-Tak słodko spałaś, że nie miałem sumienia cię obudzić.
-Miło z twojej strony, ale jest poniedziałek, a ja mam masę roboty, więc pozwolisz, że pojadę do pracy. Ty masz dyżur o 18.00 więc do tej pory spróbuję się ze wszystkim uporać i przyjadę zmienić cię przy Igim. A tak wg to gdzie mama?
-Kochanie, powoli, spokojnie. Toja mama wyszła rano, ja oczywiście zostaję z Igim do 18.00 a ty jedź do pracy. Tylko jeden buziak na do widzenia- powiedział i nastawił usta w moją stronę.
-Mua, a teraz muszę lecieć. Właśnie dostałam sms-a. Krzysztof chce ze mną porozmawiać, ma być za pół godziny w moim gabinecie, nie mogę się spóźnić.
-Właśnie, co z nim?-zapytał zaniepokojony.
-Nic takiego, sama nie wiem, pogadam z nim i wszystkiego się dowiem. Buziaki.-powiedziałam, pocałowałam małego i Tobiasza i wybiegłam z domu.

Dojechałam do szpitala trzy minuty przed spotkaniem z Krzysztofem, szybko pobiegłam do mojego gabinetu. Miał rację, jego podanie o pracę już leżało na biurku. Chwyciłam długopis i je podpisałam. Nie miałam zamiaru się mścić. Poza tym, ja już chyba na prawdę nic do niego nie czuję. Wczoraj, może przez chwilę wróciły wspomnienia, ale dałam radę się z nimi uporać. Mam nadzieję, że rozmowa przebiegnie równie bezproblemowo. Usłyszałam pukanie do drzwi, wszedł do mojego gabinetu.

-Cześć.
-Witaj Krzysztof, dobrze, że tak szybko zaproponowałeś spotkanie. Proszę siadaj.-powiedziałam radośnie i wskazałam na kanapę.
-Dzięki, wiesz chciałem to jak najszybciej załatwić.-odparł i usiadł na kanapie, ja zaraz koło niego.
-Więc, czego oczekujesz?
-Chciałbym się widywać z małym, raz w tygodniu, najlepiej w weekend.
-Dobrze, zgadzam się.- odpowiedziała, spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
-Mam jeszcze jedno pytanie. Dość osobiste. Na prawdę już nic do mnie nie czujesz, nie chcesz zawalczyć? Kochasz tego młodego, czy po prostu szukałaś oparcia?
-To nie jest twoja sprawa, ale odpowiem ci. Owszem potrzebowałam oparcia, ale on zapewnił mi miłość i pomoc. Wspiera mnie, a ja jego. Próbujemy ułożyć sobie życie. I nie myśl, że ja teraz rzucę ci się na szyję, bo tak nie będzie. Może nie kocham Tobiasza, ale jestem przy nim spokojna o każdy następny dzień, może miłość się pojawi, może nie. Na razie chce spróbować żyć normalnie. Nawet nie wiesz co czułam jak mnie zostawiłeś, ja tak bardzo cie kochałam, że jestem pewna, że nikogo nie obdarzę już takim uczuciem. Ale nie udało się, jest mi teraz ciężko, bo gdzieś w głowie nadal siedzi mi obraz NAS, jako szczęśliwych, ale nasze drogi się rozeszły, straciliśmy szansę na szczęście, Nie chce wracać do tego co było, bo może mieć to nieodparte skutki, kolejny raz nie przeżyłabym rozstania z tobą. Obudzenie w sobie tej miłości, to wielka rzecz, nie mogę do tego dopuścić.- mówiłam a łzy cisnęły mi się do oczu, jednak usilnie trzymałam fason, nie chciałam pokazać mu, że jestem słaba.

-Chciałem o ciebie walczyć, po to wróciłem i nie myśl, że tak łatwo odpuszczę, nie chce zrobić ci krzywdy. Na 1 miejscu chce kontaktu z synem, ale jeśli chociaż przez chwilę poczuje, że jesteś nieszczęśliwa, to będę walczył o twoje szczęście. Cholera, nie możesz być szczęśliwa z kimś kogo nie kochasz! Ja wszystko to przemyślałem, dałem dupy, wiem! Mogłem o ciebie walczyć dalej, nie wiem dlaczego to zrobiłem, dlaczego wyjechałem. Ale wiem, że teraz nie pozwolę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę. Nie chcesz mnie? Czy kłamiesz sama sobie? Hm.....?! Zastanów się, co dla ciebie może być szczęściem, nigdy nie jest za późno! Wiesz ja chyba już pójdę. Cześć.- wykrzyczał i wyszedł a ja zalałam się łzami. Dlaczego mi to zrobi, dlaczego znowu miesza mi w głowie! Nie dam mu się omotać. Nie zaburzy mojej spokojnej idylli.


KONIEC


No to macie taki mały wstęp. Piszcie, czy taki wątek przypadł wam do gustu :3 Pozdrawiam miłego wieczorku.