sobota, 25 kwietnia 2015

Rozgrzane wspomnienia cz.4

Elżbieta

Otworzyłam oczy, nie wiedziałam co się ze mną stało. Wygląda na to, że zemdlałam. Rozejrzałam się dookoła. Nadal byłam w mieszkaniu Krzysztofa, siedział obok mnie ze szklaną wody.

-Ela, jak dobrze, że jesteś.-wyszeptał.
-Co się stało?-zapytałam zdezorientowana.
-Zemdlałaś, zupełnie nie wiem dlaczego, jesteś chora? Coś ci dolega?
-Nic mi nie jest, to z nerwów, ze zmęczenia i tyle. Słuchaj, z tego co wiem niedługo zaczynasz dyżur, a ja chciałabym już wrócić do domu. Możesz wezwać nam taksówkę?-zapytałam.
-Nie. Nie mogę. Odwiozę was, zdążę do pracy, a po drodze odstawie was bezpiecznie do domu.- powiedział z troską w głosie.

Nie miałam siły protestować. Podniosłam się powoli z kanapy i poszłam spakować rzeczy Ignasia. Krzysztof odwiózł nas do domu. Ewidentnie potrzebny był mi odpoczynek.

________________________________________________________________
Nie jestem przekonana co do tego wyjazdu. Nie chce zostawiać Ignasia samego. Leon zafundował mi weekend nad jeziorkiem. Tylko ja i natura. Nie ukrywam jest mi to potrzebne, ale też nie wiem, czy to dobry pomysł abym siedziała tam i biła się z myślami. Synek ma zostać u Alicji, Leon obiecał pomóc. Im ufam bezgranicznie, nie obawiam się o małego. Świetnie bawi się z Kubą, poza tym uwielbia Alę. Zazwyczaj jak nie miałam z kim go zostawić prosiłam ją o pomoc. Na pewno nie chce zostawiać dziecka z Krzysztofem, mogłoby być to dla niego za bardzo stresujące. Od zdarzenia w jego mieszkaniu minął miesiąc. Zabiera Ignasia na spacery, nie ukrywam, że zaczął się do niego przywiązywać, co nie zmienia faktu, że nie chce na razie powierzać mu syna na tak długi czas.
Spakowałam do walizki stój kąpielowy i byłam już gotowa do wyjazdu. Wyszłam z domu i zapakowałam się do samochodu. Po niespełna 2 godzinach drogi dotarłam do tego bajecznego miejsca. Spa nad jeziorkiem. Domki były bardzo ładne. Udałam się do recepcji, otrzymałam kluczyk od domku i pospiesznie się do niego udałam. Moim oczom ukazał się bardzo miły widok. Czyste i przestronne miejsce. Siadłam na łóżku i wygładziłam ręką prześcieradło rozglądając się dookoła.
Od tego incydentu w mieszkaniu Krzysia nic szczególnego się nie wydarzyło. Stał się dla mnie taki zimny. Powiedział do mnie kiedyś: Nie ma we mnie nienawiści, ani żalu, jest tylko świadomość własnej bezużyteczności.

Te słowa utkwiły mi mocno w pamięci. Powiedział jeszcze coś w stylu, znienawidziłaś mnie, wolę z tobą nie rozmawiać, niż rozmawiać i czuć to obrzydzenie, które do mnie posiadasz. Od tamtego czasu wymieniamy tylko chłodne zdania. Ma rację, ja nie potrafię okazać mu sympatii, pomimo, że ją posiadam. Wzbudza we mnie tak skrajne emocję, że nie potrafię ich kontrolować. Tak jakbym nie potrafiła przyznać się sama przed sobą, że coś między nami jest. Kiedy go widzę, nie potrafię zdobyć się nawet na małe życzliwe słowo w jego kierunku. Ale kiedy nie ma go przy mnie, na przykład teraz, mam nieodpartą chęć przytulić się do niego. Nie radzę sobie z tym. I to właśnie teraz kiedy on odpuścił, mnie zaczyna zależeć cholera!

Rozpakowałam się, wypiłam kawę i zastanawiałam się, co mogę ze sobą zrobić. Postanowiłam wybrać się nad jezioro. Kiedy leżałam już na kocu wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Leona, po kilku sygnałach usłyszałam głos przyjaciela.

-Witam Panią Bosak!
-Hej Leoncjo.- odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-I jak tam wypoczynek?
-Trwa, naprawdę jest bajecznie, dziękuje Wam za ten wyjazd.
-Nie ma sprawy, tylko żeby ci nie przyszło do głowy pracować.
-Dobrze proszę pana! Powiedz mi, nie bez powodu wybrałeś to miejsce prawda?
-Jest po prostu bajeczne, myślałem, że będziesz zadowolona.
-Ale pamiętasz, że to właśnie tutaj ja i Krzysztof staliśmy się....parą?
-No tak, ale Ela, nie bądź taka sentymentalna.- zaśmiał się Leon.- przepraszam ale muszę lecieć na SOR, odezwę się niebawem.

Rozejrzałam się dookoła, była tak spokojnie, nie chciałam rozmyślać o tym co było ani co będzie. Wieczorem położyłam się do łóżka i zadzwoniłam do Ali. Kiedy upewniłam się, że z małym wszystko w porządku poszłam spać.

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju, wstałam i leniwie udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. No właśnie, ale do czego byłam gotowa? Co miałabym robić, kolejny dzień nudy. Postanowiłam wybrać się na spacer. Szłam wzdłuż drogi i napawałam się świeżym powietrzem. Nagle usłyszałam samochód. Odwróciłam się i zobaczyłam za kierownicą Krzysztofa! Oniemiałam. Zatrzymał się koło mnie i otworzył okno.
-Może panią podwieźć?
-Ty chyba żartujesz! Co ty tutaj do cholery robisz?!-wrzasnęłam na niego.
-Wsiadaj, wszystko ci wyjaśnię.- powiedział.
Wsiadłam do auta i zawiesiłam na nim wzrok, usłyszałam głos Ignasia, spojrzałam za siebie. Z tyłu na tylnym siedzeniu zobaczyłam synka w foteliku.
-Co wy tutaj robicie.- zapytałam zdziwiona.
-Nalegałem, żeby Leon powiedział mi, gdzie pojechałaś, bez zastanowienia wziąłem Ignacego i jesteśmy.
-Ale po co? Ja miałam być tutaj sama, odpocząć.
-Tak, ale powiedzmy sobie szczerze, nie potrafisz być na dłuższą metę sama, zaraz zaczęłabyś pracować, albo wróciłabyś do domu.- powiedział i spojrzał na mnie z przekonaniem.
-Nie prawda, chciałam odpocząć.
-A ja myślę, że zaprzeczasz sama sobie, a ja chciałem to wykorzystać żebyśmy mogli spędzić ten czas we 3. Ignaś mógłby się do mnie przyzwyczaić. 
-Jedźmy do ośrodka.- powiedziałam patrząc przed siebie.

Nie ukrywałam swojego niezadowolenia, to się nie może dobrze skończyć. Dojechaliśmy do ośrodka, Krzysztof wynajął domek, a potem ulokował rzeczy Ignasia u mnie. 

-No, to masz chyba wszystko, przenośne łóżeczko rozłożone, wózek, ciuszki.
-Tak, dziękuje.
-Ja już pójdę, mój domek jest o dwa dalej od twojego, gdyby coś, to przychodź, zdzwonimy się później.

Krzysztof wyszedł a ja zostałam sama, opadłam na łóżko i nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachowywać, co teraz będzie?! Ukołysałam Ignasia na małą drzemkę. Swoją droga nieźli spryciarze, knuli za moimi plecami. Wzięłam telefon i wybrałam numer Leona.
-Helo?- usłyszałam niepewny głos w słuchawce.
-Wiesz, że cię zabije!
-Oj Ela, ty nawet nie wiesz jak mu zależało! On chce tylko poprawić relacje ze swoim synem, nie miałem serca odmawiać.
-Kurwa, Leon, miękkie serce- twarda dupa.- krzyknęłam.
-Przepraszam.
-Dobra, co się stało to się nie odstanie, muszę kończyć, narazie.-powiedziałam i się rozłączyłam.

Zorientowałam się, że nie zostawił mi smoczka dla Ignasia. Wyszłam po cichu z domku i udałam się do Krzysztofa, zapukałam i po chwili drzwi się otworzyły.

-Zapomniałeś o smoczku, wole mieć, bo jak mały się obudzi to może być niezły szum.
-A tak, został w mojej teczce, proszę.- powiedział podając mi smoczek.
-Widziałaś?- zapytał.
-Co widziałam?
-Numer pokoju.
Odchyliłam drzwi i zobaczyłam na nich numer 7. Pamiętna siódemka. 
-Ah, faktycznie, cóż za zbieg okoliczności.- westchnęłam.
-Tak, pamiętasz, to właśnie w tym domku pierwszy raz się kochaliśmy.
-Krzysztof proszę, przestań.- ucięłam mu w pół zdania.
-Chodź, pokaże ci coś.-pociągnął mnie za rękę do pokoju i odchylił materac z łóżka.
-Nasz robota.- roześmiał się i pokazał mi wyłamaną deskę w łóżku.
-Nadal nie wymienili.- powiedziałam i uśmiech przemknął mi przed nosem.-Muszę iść, mały śpi, zostawiłam go samego.- odwróciłam się i wyszłam z domku.

Wróciłam do siebie, Ignaś cały czas spał. Zastanawiałam się, po co Krzyś zaczyna te swoje gierki, one już na mnie nie działają....chyba.


KONIEC 

Wiem, że krótka, ale niestety nie dysponuje ostatnio ani czasem, ani weną. Jeśli chcecie żebym ciągnęła dalej to opowiadanie to komentujcie. Jeżeli wam się nie podoba to wymyślę jakiś szybki zwrot akcji i je zakończę i zacznę pracę nad nowym.






poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Przepraszam

Najmocniej przepraszam, ale ostatnio kompletnie nie mam czasu, w weekend imprezuje i odpoczywam,  a w tygodniu zawala mnie nauka! Szczególnie, że czekają mnie teraz egzaminy, więc rozdział będzie nieprędko. :/

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozgrzane wspomnienia cz.3

Wpadłam do mieszkania Krzysztofa jak poparzona.

-Do cholery, wiesz jak mnie wystraszyłeś!- wykrzyknęłam i porwałam Ignasia z jego rąk.
-Przepraszam, ale on płacze od 3 godzin, nie można go uspokoić, kompletnie nie mam pojęcia dlaczego. Dałem mu herbatkę, proszek na kolkę i nic.- odparł zdezorientowany Krzysztof.
-Może po prostu tęskni za mną? Nie pomyślałeś o tym? Nigdy wcześniej nie zostawiałam go z obcymi na noc.- powiedziałam odwrócona do niego plecami.
-Nie musiałaś....-urwał w pół zdania i wyszedł z pokoju. 

Mały po chwili się uspokoił, chyba faktycznie nie wiedział gdzie jest i tęsknił za mną. Ukołysałam go do snu i odłożyłam do wózka. Wyglądał tak spokojnie. Postanowiłam, że pójdę do Krzysztofa. Wyszłam z pokoju i udałam się do salonu. Siedział na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach.
-Przepraszam.-wydusiłam z siebie po chwili.
-Nie masz za co, oboje wiemy, że masz rację. To mój syn, który mnie nie zna. Ma najgorszego ojca na świecie, kocham go, ale moje zachowanie za cholerę tego nie pokazało, zależy mi. Ale teraz jest za późno, wszystko na czym mi zależy odeszło bezpowrotnie. Przepraszam.-wyszeptał ze łzami w oczach i wyszedł do łazienki. 

Krzysztof


Płakałem jak małe dziecko. Nie wiedziałem co zrobić, byłem bezradny. Moje dziecko mnie nie zna, kobieta mojego życia jest tak bardzo obojętna jakby wypaliło się w niej całkowicie uczucie do mnie. Nawet sympatia, jest taka zimna i oschła. Łamie mi to serce. Co mogę zrobić? Uciec? Dopiero wróciłem, żeby podjąć walkę i chce rozbić się na pierwszym zakręcie do cholery?! Wstałem i pewnym krokiem wszedłem do salonu. Elżbieta siedziała na kanapie zapatrzona w okno.  Kiedy zorientowała się, że wszedłem zwróciła się w moją stronę.

-Odwieziesz nas?
-Uważam, że to zły pomysł. Jest 3 w nocy, nie lepiej jakbyście zostali tutaj do rana?- zapytałem drżącym głosem.
-Nie sądzę, że to dobry pomysł. 
-Ale ja nalegam i tak wszyscy mamy już zarwaną noc. Ja położę się tutaj a ty idź do Ignasia.
-Dobrze, ale żeby było jasne, to nic nie znaczy.- powiedziała podnosząc się z kanapy.

Elżbieta


Niechętnie przystałam na jego propozycję, Nie było mi na rękę zostawać w jego mieszkaniu. Rozejrzałam się po jego sypialni. Synek spał spokojnie. Mój wzrok zatrzymał się na ścianie nad jego łóżkiem. Wisiała tam antyrama moich zdjęć. Pamiętam je. Kiedyś zafundował mi sesję zdjęciową na walentynki i raz na święta, Zawsze powtarzał, że jestem fotogeniczna i uwielbia mnie na zdjęciach.

 

 Byłam w szoku. Wybiegłam szybko z pokoju. 
-Krzysztof cholera!-krzyknęłam stawając obok kanapy, na której leżał. Zerwał się szybko na nogi.
-Boże Ela, co się stało!?-zapytał zdezorientowany.
-Co to ma znaczyć?-powiedziałam drżącym głosem wskazując palcem na drzwi sypialni.
-Ale jak? O co Ci chodzi?
-O te zdjęcia, jesteś nienormalny? Ołtarzyk sobie zrobiłeś?-krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. Krzysiek odwrócił automatycznie głowę. Po chwili spojrzał mi w oczy.











-Toje zdjęcia to wspomnienia, czegoś wspaniałego. Powiedź, aż tak mnie nienawidzisz?-zwrócił się do mnie z lekką irytacją.

Zabrakło mi słów, nie wiedziałam co powiedzieć.
-Uderz mnie jeszcze raz, proszę, tylko patrz mi przy tym prosto w oczy. Wtedy uwierzę, że nic nas już nie łączy.-powiedział stanowczo.
Nie wytrzymałam. Wybiegłam z pokoju. Położyłam się na łóżku w sypialni Krzysztofa. Pościel pachniała nim.  Łzy strumieniami spływały mi po policzku. Ja już sama nie wiem czego chce. Po co on wrócił, czego on ode mnie chce. Chce miłości, związku? Ja na prawdę czuję do niego nienawiść, żal, ale zarazem pożądanie. Czuje się przy nim nieswojo, ale zarazem spokojnie i bezpiecznie. Nie rozumiem jak mogę mieszać w sobie tak skrajne emocję. Zmęczona płaczem po chwili zasnęłam.

Obudził mnie płacz Ignacego. Wstałam do niego i przeniosłam go z wózka na łóżko. Poleżałam z nim chwilę, dopóki nie rozbudził się całkowicie. Spojrzałam na ekran telefonu. Była dopiero 9.00. I tak późno jak na młodego, on zazwyczaj urządza pobudki między 7.00 a 8.00. Podniosłam się z łóżka, wzięłam synka na ręce i udałam się z nim do kuchni. Krzysztof chyba brał prysznic, bo słyszałam strumienie wody. Na stole leżało przygotowane śniadanie, Przy stole zauważyłam siedzonko dla dziecka. Postarał się, chociaż raz. Posadziłam Igiego w siedzonku, zrobiłam mu mleko i nakarmiłam go. Wtedy do kuchni wszedł Krzysztof. Nie miał na sobie koszulki, był w samych bokserkach. Nie ukrywam, widok ten działał na mnie na różne sposoby. 
-Cześć.-powiedział smutno.
-Witaj, my już wychodzimy. Chciałam tylko nakarmić małego.-powiedziałam podrywając się z krzesła.
-Dlaczego nie zjesz śniadania?
-Nie mam apetytu, poza tym nie wyglądam najlepiej, chciałabym wrócić już do domu.
-Rozumiem, wyglądasz jak zwykle świetnie.-powiedział nalewając kawy.-proszę, napij się chociaż.-podał mi szklankę.
-Dziękuje,-odpowiedziałam biorąc kawę do ręki, upiłam łyk i spojrzałam kontem oka na Krzysztofa. Stał oparty o blat kuchenny i patrzył w okno. 
Nie miałam nastroju, ogarnęła mnie melancholia. Nie umiałam nawet udawać, że wszystko jest w porządku, bo nie jest.

Krzysztof


Siedziała taka smutna, widziałem, że wewnątrz toczy ze sobą walkę. 
-Pomożesz mi?-zapytałem.
-W czym?-odpowiedziała zaniepokojona.
-Nie poddam się. Nie wyobrażam sobie nie mieć kontaktu z Ignasiem. Sam nie jestem w stanie sobie z tym poradzić, jak sama zauważyłaś, on nie jest do mnie przyzwyczajony. Chce to zmienić, mam zamiar zabierać go na spacery, widywać się z nim regularnie, żeby się do mnie nauczył. Ale dobrze by było, gdyby czasem też spędził u mnie noc, w końcu się nauczy. Musiałabyś wtedy być tutaj z nim, tak szybciej dojdziemy do porozumienia. Sama rozumiesz.
-Pomogę Ci, ale co do tych nocy, to nie, Krzysztof, nie mogę się zgodzić.
-Proszę przemyśl to jeszcze.-odpowiedziałem.
-Dobrze, ja już pójdę.

Ela wstała z krzesła, zachwiała się i po chwili upadła na podłogę.

-O cholera, Ela, co się dzieje?!


KONIEC


_______________________________

Prezent na święta- rozdział. Tak jak obiecałam, dzisiaj dodałam! Wiem, że krótki ale ja wolę krótkie ale konkretne, niż lanie wody :) Czekam na komentarze :3 Wesołego Alleluja